Bomba z opóźnionym zapłonem na pustyni syryjskiej: Donald Trump zakręca kurek z pieniędzmi dla obozu ISIS w Al-Hol

Minęło sześć lat, odkąd Hani uciekł ze swojego rodzinnego miasta Ramadi w Iraku do syryjskiej ziemi niczyjej za granicą. Obecnie wegetuje z dwójką dzieci w obozie Al-Hol. Ogromny obóz namiotowy na dalekim wschodzie Syrii, w którym przebywa prawie czterdzieści tysięcy więźniów, jest obozem dla uchodźców, którzy zostali zagubieni i przesiedleni z całego regionu.
NZZ.ch wymaga JavaScript do prawidłowego działania ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub program blokujący reklamy obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Utknęli tu Syryjczycy z Aleppo, podobnie jak Irakijczycy z Anbar, gdzie szyickie milicje szerzyły strach i terror, atakując Państwo Islamskie. „Od tamtej pory siedzimy tu i nie mamy nic do roboty” – mówi Hani, który stoi z innymi mężczyznami w czymś w rodzaju alejki między dwoma rzędami namiotów. Za nim dzieci bawią się w kurzu. „Jedyne, co nas trzyma przy życiu, to dostawy pomocy humanitarnej”.


Jednakże obecnie można je wycofać. Od kiedy Donald Trump wstrzymał finansowanie amerykańskiej organizacji pomocowej USAID, istnieje ryzyko, że do Al-Hol również nic nie dotrze. Za dostarczanie zaopatrzenia odpowiada tutaj amerykańska organizacja Blumont, partner USAID. „Bez Blumonta jesteśmy zgubieni” – mówi Jihan Hanan, dyrektor obozu. Organizacja dostarcza chleb, wodę i gaz do gotowania.
Uchodźcy i panny młode terrorystówNajgorszego udało się na razie uniknąć: amerykański sekretarz stanu Marco Rubio przyznał pomocnikom al-Hola 90-dniowy okres karencji. Jeśli ten termin upłynie, dostawy niezbędnej pomocy zostaną ponownie przerwane. „W najgorszym przypadku czeka nas chaos i powstania” – mówi Hanan w swoim kontenerze biurowym na skraju obozu.
Al-Hol – zbudowany w 2003 roku po amerykańskiej inwazji na Irak – nie jest normalnym obozem. Oprócz zwykłych uchodźców, w prowizorycznym mieście na pustyni mieszkają również tysiące krewnych bojowników Państwa Islamskiego (IS), które wiele lat temu wprowadziło rządy terroru w częściach Syrii i Iraku. Zostały one pokonane dopiero po krwawych walkach przez dowodzone przez Kurdów milicje Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które do dziś kontrolują północno-wschodnią Syrię.
Po zwycięstwie Kurdowie odziedziczyli nie tylko zniszczenia spowodowane przez ISIS we wschodniej Syrii, ale także jego bojowników i ich rodziny. Siły zbrojne SDF zamknęły fanatycznych wojowników w więzieniach o zaostrzonym rygorze. Ich kobiety i dzieci trafiły jednak do półotwartych obozów, takich jak Al-Hol.
„Kobiety przemycają broń i konstruują bomby”Od tego czasu to ponure miasteczko namiotowe uważane jest za tykającą bombę zegarową. Prawdą jest, że w więzieniach przebywają niemal wyłącznie kobiety, będące członkami Państwa Islamskiego. Ale to nie ułatwia sytuacji. „Kobiety przemycają broń, konstruują bomby i indoktrynują swoje dzieci” – mówi Hanan. Władze obozu mają związane ręce. Ponieważ Al-Hol nie jest więzieniem w prawdziwym tego słowa znaczeniu, lecz raczej pewnego rodzaju samorządnym organizmem otoczonym ogrodzeniem.
W obozie głos mają komisje. W tych rejonach, w których żyją zawoalowane żony bojowników Państwa Islamskiego, panują zwyczaje podobne do tych, które kiedyś obowiązywały w kalifacie. Każda osoba zbliżająca się do tej strefy, do której wstęp jest praktycznie niedostępny, jest obrzucana kamieniami przez dzieci. „Tam jedenastolatkowie potrafią w kilka sekund rozłożyć Kałasznikowa” – mówi żołnierz na służbie, patrząc ze wzgórza na morze namiotów.
Kurdyjskie siły bezpieczeństwa starają się utrzymać porządek jak najlepiej, przeprowadzając regularne naloty. Ponadto dzieci cudzoziemek z Państwa Islamskiego są oddzielane od matek w celu deradykalizacji, gdy tylko osiągną wiek dwunastu lat. „Mimo to niektóre kobiety nadal zachodzą w ciążę” – mówi Hanan. Niektórzy ukrywali także swoje dzieci.
Państwa zachodnie odwracają wzrokObóz jest słabo zabezpieczony. Ogrodzenie, które go otacza, ma na szczycie drut kolczasty. W niektórych miejscach jednak został zburzony. Mimo że teren obozu patroluje 600 uzbrojonych strażników, nie mają oni możliwości kontrolowania, kto lub co dostaje się do obozu. „Po prostu brakuje nam środków na walkę z przemytem. „Możemy pobierać tylko próbki losowo” – mówi jeden z żołnierzy na służbie.
Kurdowie wielokrotnie ostrzegali, że warunki w obozie są nie do utrzymania, a ogromne miasto namiotowe przekształciło się w swego rodzaju bazę rekrutacyjną Państwa Islamskiego. Jednak ich apele pozostały za granicą bez odzewu. Państwa zachodnie nie przejmują się zbytnio losem swoich obywateli, którzy dobrowolnie przyłączyli się do Państwa Islamskiego. Pozostawiają ten problem Kurdom.
Teraz władze obozu obawiają się, że sytuacja może całkowicie wymknąć się spod kontroli. Nie tylko kampania Trumpa przeciwko USAID zagraża stabilności. Nowe warunki w Syrii również powodują niepokoje. Islamistyczna grupa Hayat Tahrir al-Sham (HTS), która w grudniu obaliła reżim Baszara al-Assada w Damaszku, domaga się kontroli nad obozem. Dla Kurdów jest to przekleństwo. „Jeśli islamiści skupieni wokół przywódcy HTS Ahmeda al-Sharaa zdobędą klucze do Al-Hol, uwolnią członków IS” – mówi Hanan.
Strach przed powrotem Państwa IslamskiegoFakt, że HTS i IS od dawna są zaprzysiężonymi wrogami, najwyraźniej nie ma żadnego znaczenia dla Kurdów, którzy po zwycięstwie nad IS założyli de facto państwo we wschodniej Syrii. Dla nich islamiści to islamiści. Zmiana status quo może doprowadzić do renesansu Państwa Islamskiego, przed czym wielokrotnie ostrzegano. „To tylko kwestia czasu, zanim ISIS zaatakuje Al-Hol” – uważa Hanan.
Ale czy IS jest naprawdę takie silne? Jak dotąd rozproszonym milicjom terrorystycznym nie udało się wykorzystać chaosu, jaki zapanował po upadku Asada. Dowódcy wojskowi SDF wielokrotnie twierdzili, że islamiści stali się ostatnio bardziej aktywni. Ale o większych operacjach prawie się nie słyszy. Oczywiście, że uśpione komórki istnieją wszędzie, wyjaśnia sunnicki szejk z byłej metropolii ISIS, Rakki. «Ale myślę, że wielka era Państwa Islamskiego dobiegła końca. On raczej nie wróci.
Jednakże Kurdowie, którzy znajdują się pod silną presją, mają interes w ostrzeganiu przed odrodzeniem się Państwa Islamskiego. W końcu to właśnie milicja terrorystyczna była głównym powodem, dla którego separatystyczne państwo zdominowane przez Kurdów we wschodniej Syrii było tolerowane przez tak długi czas. Po upadku Asada projekt autonomii jest zagrożony utratą uzasadnienia dla swojego istnienia z perspektywy międzynarodowej.
„Al-Hol jest beczką prochu”Jednakże wśród mniejszości chrześcijańskiej na terenach kurdyjskich strach przed Państwem Islamskim trafia na podatny grunt. „Boimy się islamistów” – mówi Levon Yeghiaian, ormiański biskup wschodniosyryjskiego miasta Kamishli, który stoi w ruinie swojego nowego kościoła. «Al-Hol jest beczką prochu. Nie chcemy, żeby ludzie tam przebywający mogli swobodnie się poruszać. Dobrze pamiętamy, jak bardzo niegdyś wściekli byli fanatycy.
W samym obozie więźniowie nie chcą rozmawiać na temat Państwa Islamskiego. W każdym razie turyści mogą wjechać jedynie na teren irackiej i syryjskiej części Al-Hol. „Nie mamy nic wspólnego z Państwem Islamskim” – mówi kilku młodych Syryjczyków z Aleppo na prowizorycznym targu w centrum namiotowego miasta. Dyrektor obozu Hanan przyznaje również, że nie wiadomo, którzy więźniowie należeli kiedyś do Państwa Islamskiego, a którzy nie.
Mimo wszystko mamy dobrą wiadomość dla Hanan i jej zespołu: przynajmniej syryjscy i iracki więźniowie wkrótce będą mogli opuścić obóz. Kilkuset Irakijczykom zezwolono już na powrót do domów. Rząd w Bagdadzie poddał ich kontroli bezpieczeństwa i chce sprowadzić ich do domu w ramach programu repatriacyjnego. Na liście znajduje się również Hani, uchodźca z Ramadi. Jest szczęśliwy – mówi. „Tutaj nie ma życia”.
nzz.ch