Jedyne dobre ujęcie Sydney Sweeney


Ten esej został przedrukowany ze strony Briana Beutlera Off Message. Subskrybuj tutaj .
Większość Demokratów nie wie, jak walczyć z wojnami kulturowymi, a co dopiero je wygrywać. Ich instynkt w obliczu prowokacji w postaci wojny kulturowej nakazuje im albo zmienić temat, albo całkowicie się wycofać.
Ale sieć społecznościowa wciąż pęka w szwach od przypomnień, że przez krótką chwilę, zaledwie rok temu, prawie to rozgryźli. Dowód jest na tym zdjęciu i milionach jego wariantów, które powstały od tamtej pory.

Memy z JD Vance'em o dziecięcej twarzy, które pojawiają się na waszych ekranach i które mogły skłonić celników do zatrzymania i wydalenia norweskiego turysty na początku tego roku , mają swoje korzenie w tym wątku na Twitterze , który zawierał hasło „Za każde 100 polubień zmienię JD Vance'a w dziecko o coraz bardziej rumianych policzkach”. Twarz dziecka JD Vance'a ewoluowała do kanonicznej formy po debacie polityka z gubernatorem Minnesoty Timem Walzem, ale stała się wszechobecna dopiero po tym, jak Vance zaatakował ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Gabinecie Owalnym, żądając od niego podziękowania Stanom Zjednoczonym za dawną pomoc wojskową. Z odrobiną licencji komediowej „dziękuję” zmieniło się w „proszę i wspieram cię”, i tak narodził się mem.
Dlaczego internetowi żartownisie wpadli na pomysł, żeby zamienić Vance'a w gigantyczne dziecko? Trudno zajrzeć w ich umysły, ale zaledwie kilka miesięcy przed narodzinami małego JD, dorosły JD stał się obiektem prymitywnej satyry, w której rzekomo (nie do końca) przyznał się do seksualnego fetyszu na poduszki na sofie .
A ten żart miał swoje źródło w czymś rzeczywistym: udanej, ale ulotnej próbie Demokratów, którą do głównego nurtu wprowadził Walz, mającej na celu przedstawienie prawicowych Republikanów i ich społecznych i kulturowych obsesji jako „dziwacznych”.
Okazało się, że Vance pozostawił po sobie długi ciąg dziwacznych, nieoficjalnych komentarzy na temat, cóż, wielu rzeczy, ale szczególnie płodności kobiet i bezdzietności. Nazywał bezdzietne kobiety „grupą… kociar, które są nieszczęśliwe z powodu własnego życia i wyborów, których dokonały”.
W okresie „dziwacznego” boomu, cały progresywizm stał się nadmiernie wyczulony na dziwaczne zachowania profesjonalnej prawicy. Zrobiło to wrażenie na jednej z najpopularniejszych osób na świecie, która podpisała się pod hasłem „Harris-Walz , bezdzietna kociara” („Taylor Swift, Childless Cat Lady”). I podsyciło przelotną, ale intensywną krytykę mainstreamowych poglądów prawicowych na temat aborcji i podporządkowania kobiet.
Mówię „przelotne”, bo Demokraci szybko się wystraszyli. W sierpniu tego roku Geoff Garin, ankieter Kamali Harris, podobno poradził kandydatowi , żeby przestał mówić „Nie cofamy się”, bo nie patrzy w przyszłość, i poradził Walzowi, żeby „porzucił te wszystkie „dziwne” gadanie – zbyt negatywne”.
Duet na krótko sprzeciwił się radzie Garina, ale w ciągu następnego miesiąca zostali oswojeni.
Uszczypliwość Vance'a na temat „kocich pań” nie była dla Swift wprowadzeniem do prawicowej dziwności. Raczej stanowiła zwieńczenie jej kariery.
Jeden z prawicowych reakcjonistów wyobrażał sobie , że gdyby Swift wyszła za mąż i miała dzieci ze swoim partnerem Travisem Kelce’em – rozgrywającym Kansas City Chiefs – byłoby to zapowiedzią „największego wzrostu liczby małżeństw w historii Ameryki”, gdyż „naśladowcze pożądanie [porywa] serca i umysły milionów kobiet z pokolenia milenialsów”, co przyniosłoby „tsunami heteroseksualnych, romantycznych, szczęśliwych zakończeń”, a w konsekwencji wyż demograficzny.
W listopadzie 2023 roku Ross Douthat, felietonista „New York Timesa” związany z Vance’em , w pewnym sensie poparł tę fantazję , pisząc: „Byłoby cudownie, zarówno dla nich, jak i dla nas, gdyby rozwijający się związek Swift–Kelce trwał tak długo, dając nam ślub z udziałem gwiazdy, a może i królewskie dziecko”.
Inni prawicowcy, urażeni podstawową przyzwoitością Swift i proszczepionkową postawą Kelce'a, zaatakowali parę. Teoretyzowali, że ich związek to gra, część sfingowanego planu, który miał się zakończyć wspólnym poparciem dla kandydatury Trumpa. W założeniu snuli nawet domysły, że gwiazdorski występ Kelce'a i zwycięstwo Chiefs w tegorocznym Super Bowl były ustawione.
To również było niesamowicie dziwne.
Dziwnie jest być paranoikiem lub udawać paranoję w ramach misternego przedstawienia, mającego na celu manipulowanie prostakami. Pielęgnowanie obaw, nawet tych o podłożu religijnym, dotyczących populacji kraju to jedno; wyrażanie opinii na temat tego, co narządy rozrodcze innych ludzi zawdzięczają światu, to powolne wycofywanie się i kurczowe trzymanie się z daleka.
Bardziej zorientowany na misję, postępowy aparat medialny, z pomocą wybranych Demokratów, skupiłby się na wszystkich tych interwencjach. Na Douthata i ruchu tradcon i ich głębokich powiązaniach z Vance'em, a także na tym, jak pseudodarwinowska prawica technologiczna przejęła ich idee, nasycając je urojeniami o darze nasienia o wysokim ilorazie inteligencji.
We wrześniu 2024 roku Elon Musk zaproponował Swift zapłodnienie prawdopodobnie setnego potomka. Ale wtedy dziwna fala osiągnęła apogeum. Można za to podziękować ankieterom.

Po prawej stronie jest coś więcej i dziwactwa niż tylko obsesja na punkcie życia seksualnego innych ludzi.
Istnieje nakładający się na siebie świat inceli oraz świat faszystów, narkomanów i neonazistów.
Uczynienie z tych ludzi zastępców wybranych Republikanów i zmuszenie Republikanów do odpowiadania za nich nie przekracza możliwości Demokratów i postępowców. Ich niepowodzenie w tym względzie wynika głównie z braku przekonania. Niezbędne elementy – czepianie się szczegółów, okazywanie gniewu – sprawiają, że czują się nieswojo, a w każdym razie z góry zakładają, że ich wysiłki zawiodą lub przyniosą odwrotny skutek.
Potrzebują mniej ankieterów, którzy wzmacnialiby te instynkty, a więcej krytyków, którzy mówiliby im, żeby się ogarnęli.
Dwadzieścia lat temu obserwowałem, jak Republikanie i Fox News przekształcają lewicowego profesora Warda Churchilla w sobowtóra Partii Demokratycznej. To był dla mnie przełomowy moment polityczny. Churchill nazwał finansistów i urzędników Pentagonu, którzy zginęli 11 września, „małymi Eichmannami” za ich współudział w amerykańskim imperializmie. Republikanie dowiedzieli się o tym i rzucili się na nich. Nie miało dla nich znaczenia, że lewicowcy tacy jak Churchill nienawidzili Demokratów, a głosy Demokratów w obronie wojny w Iraku nie dawały im żadnej ochrony przed prawicowymi oskarżeniami o winę poprzez fałszywe skojarzenia. Republikanie mieli wzór i go wykorzystali.
W przeciwieństwie do Churchilla, Vance, Douthat, Musk, Nick Fuentes, Peter Thiel i Stephen Miller nie są małymi rybkami i nie są fałszywymi Republikanami. Są autentyczni. Miller może, na poziomie operacyjnym, być najpotężniejszą osobą na świecie. Dzisiejsza Partia Republikańska jest pełna prawdziwych Eichmannów takich jak on. Ale Demokraci praktycznie nigdy nie wskazują na nich i ich martwe spojrzenie, wywołujące dreszcze, wybryki, z wyjątkiem okazjonalnych oskarżeń partii o hipokryzję, gdy Republikanie udają, że sprzeciwiają się antysemityzmowi. A kończąc na tym, co zaczęliśmy, nie wiedzą, jak walczyć z wojnami kulturowymi, a co dopiero je wygrywać, więc zmieniają temat albo całkowicie się wycofują.
Ta nierównowaga wyjaśnia, dlaczego politycy, którzy w ubiegłym tygodniu wspominali lub nawiązywali do Sydneya Sweeneya, wszyscy są zachwyceni Republikanami, ale ich dziwne, publiczne podniecenie nie niesie ze sobą żadnego ryzyka politycznego, podczas gdy Demokraci, w oszołomionym milczeniu, przegrywają kolejną wojnę kulturową.
Demokraci mogą zmienić tę żałosną dynamikę, kiedy tylko zechcą. Ale najpierw muszą przestać słuchać ludzi takich jak Geoff Garin.
