Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska: Chronić tajemnicę adwokacką, zadbać o szkolenia i adwokatki w ciąży
Ze względu na liczbę adwokatów i aplikantów – łącznie prawie 9,5 tys. – nasza izba różni się od pozostałych, a zarządzanie nią to spore wyzwanie. Mamy bardzo specyficzną relację z sądami, jest ich tu najwięcej, a oddziały są „porozrzucane” po całym mieście. Wielu adwokatów skarży się choćby na problemy z posiedzeniami zdalnymi. Ale też na problemy komunikacyjne – kłopoty z dodzwonieniem się do niektórych jednostek prokuratury w Warszawie są wręcz legendarne. To musi się zmienić. Inny ważny problem to próby ograniczania tajemnicy zawodowej – co roku mamy najwięcej zgłoszeń takich przypadków w Polsce – co wynika głównie z tego, że jest tu najwięcej adwokatów. Dotychczasowy dziekan adw. Mikołaj Pietrzak i ORA nigdy nie zostawiają adwokatów w takich przypadkach samych, ale ważne jest uświadamianie sądom i prokuraturze, że próby przesłuchiwania adwokata w charakterze świadka na okoliczności związane z udzielaniem przez niego pomocy prawnej jest niedopuszczalnym obejściem tajemnicy zawodowej. Dużym wyzwaniem jest też szkolenie aplikantów, których w Warszawie mamy ponad 2 tys., czyli tyle co na sporej uczelni. Zagwarantowanie odpowiedniego szkolenia, patronatów, możliwości nauki pod okiem mentora czy w ramach grup tutorowych jest poważnym wyzwaniem i dużym przedsięwzięciem finansowym. Problemem jest choćby znalezienie odpowiedniego miejsca dla takiej liczby osób, co na szczęście się udało. Warszawska ORA od lat nie ma też własnej siedziby – ta sprawa jest odkładana na wieczne nigdy. Ścierają się tu dwie koncepcje – czy wynajmować, czy jednak zainwestować i zabezpieczyć siedzibę dla kolejnych pokoleń adwokatów.
I która z tych koncepcji jest pani bliższa?Uważam, że powinniśmy zainwestować w nabycie nieruchomości. Jesteśmy wręcz zobligowani do przedstawienia takiej propozycji adwokatom izby podczas walnego zgromadzenia, bo to przecież pieniądze z ich składek. Jeśli będzie mi dane zostać dziekanem, chciałabym to zrobić jeszcze w tym roku. Oczywiście trzeba uwzględnić wszystkie wymogi wynikające z audytów prawnych i technicznych, gwarantując transparentność decyzji.
A jak jako dziekan można odpowiedzieć na problematyczne „relacje z sądami”? Przecież ORA nie zmieni rozmieszczenia wydziałów w mieście itp.Chciałabym bardziej stanowczo zaznaczyć obecność adwokatów i aplikantów w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości. Musi to skutkować poszanowaniem dla trudności związanych z naszą praktyką zawodową, choćby prawa do urlopu lub substytucji, czy uwzględnianiem terminów kolizyjnych oraz problemów, z jakimi spotykają się adwokatki i aplikantki w okresie ciąży i wczesnego macierzyństwa. W budynkach sądów trzeba określić miejsca do odbycia rozpraw zdalnych. Problemy te muszą być przedmiotem spotkań dziekana i władz izby z kierownictwem sądów. Nie chodzi o kurtuazyjne wizyty raz w roku, ale spotkania robocze, powiedzmy co miesiąc, w trakcie których moglibyśmy przedstawić bariery w pracy sądów i propozycje, jak te bariery likwidować. Już dziś mamy dobrze działającą komisję ds. współpracy z wymiarem sprawiedliwości, ale jej praca ma charakter doraźny. Pełnomocnicy i obrońcy są niezbędnym elementem układanki, jaką jest codzienna praca sądów, więc muszą móc liczyć na to, że ich prośby czy postulaty będą uwzględniane. I to nie jako „ukłon w ich stronę”, ale jako norma. Bo sędziowie też przecież mają urlopy albo kolizje obowiązków służbowych z życiem osobistym, a od pełnomocników wymaga się stuprocentowej niezawodności. Mierzymy się z bardzo poważnymi problemami jako mali przedsiębiorcy, bo praktykę sądową prowadzą małe i średniej wielkości kancelarie. I np. choroba potrafi nieraz całkiem zdezorganizować pracę zespołu. A często słyszymy, że takie losowe przypadki są oceniane jako obstrukcja procesowa. To bym więc przede wszystkim chciała zmienić.
Spotkałem się z opiniami, że diety w warszawskiej izbie są szczególnie wysokie. W uchwale z zeszłego roku ustalono je na 10 tys. zł dla dziekana i innych członków prezydium. Czy pani zdaniem powinny one zostać obniżone w nowej kadencji?Myślę, że te opinie wynikają z braku wiedzy na temat zakresu obowiązków samorządu w warszawskiej izbie. Dopiero osoby zaczynające pracę w samorządzie dostrzegają, jak bardzo jest ona odpowiedzialna i absorbująca. Dziś funkcja dziekana, wicedziekanów, sekretarza czy skarbnika to praca na pełen etat, związana z nieustanną bieżącą kontrolą i podejmowaniem decyzji dotyczących poszczególnych adwokatów czy aplikantów. Profesjonalizacja samorządu w celu zapewnienia najwyższej jakości usług dla naszych koleżanek i kolegów musi się wiązać z tym, że osoby, które ten mandat realizują, oddają się temu w pełni. A więc czynności te powinny być wynagradzane. Ciężko mi się o tym wypowiadać, bo należę do prezydium, ale poświęcam temu większość czasu kosztem pracy w kancelarii. To misja, której nie każdy by podołał – i myślę, że tak powie większość zaangażowanych w samorząd w Polsce.
Zawsze wyrażam głębokie uznanie dla pracy dziekana Mikołaja Pietrzaka za to, co zrobił, także w kwestii wizerunku warszawskiej adwokatury. Ale jestem też osobą, która ma własne postulaty. Zajmowałam się kwestią szkolenia aplikantów. Ale w sprawach osobowych, udoskonaleń technicznych czy też relacji z sądami, jestem „nowym głosem”. Mamy wciąż tradycyjny sposób postępowania czy nauczania, a ja chce wprowadzić kilka nowatorskich koncepcji. Np. elektroniczny dostęp do dokumentów. Jestem wielką zwolenniczką wsparcia psychologicznego adwokatów – właśnie ruszył w tej kwestii pilotażowy projekt i chciałabym tego typu rozwiązania wprowadzić na stałe. Innym udoskonaleniem, które chcę wprowadzić, jest e-learning. Korzystają z niego już radcowie prawni w Warszawie. To oczywiście duży wydatek, ale absolutnie niezbędny. Podobnie jak wspomniana kwestia siedziby. Ale przede wszystkim chcę słuchać głosu adwokatów i adwokatek oraz środowiska aplikantów i ich oczekiwań wobec izby – nie tylko na zgromadzeniu, ale poprzez stworzenie na stałe „skrzynki kontaktowej”, do której można zgłaszać uwagi, sugestie i potrzeby.
Wspomniała pani o szczególnych problemach kobiet związanych z ciążą i macierzyństwem. Jak chce pani je wspierać jako dziekan?Rozwiązaniem mogłoby być przeprocedowanie przez organy centralne samorządu zmian w prawie o adwokaturze, tak by znieść zakaz umowy o pracę. Oczywiście z pewnymi wyjątkami – obron karnych, niektórzy mówią też o sprawach rodzinnych. Chciałabym, aby adwokaci mieli wybór, czy chcą swoją praktykę realizować w formie działalności gospodarczej, która nie daje odpowiedniego wsparcia w okresie macierzyństwa, czy też umowy o pracę, która gwarantuje spokojniejsze przejście przez ten czas, z zabezpieczeniem finansowym i możliwością powrotu do zatrudnienia. W Warszawie mówi się o tym od dawna i środowisko jest mocno skonsolidowane w tej kwestii. Liczymy, że wspomogą nas inne izby i być może NRA. To uczyni nas też bardziej konkurencyjnymi na rynku pracy, a młode kobiety nie będą odpływały do samorządu radcowskiego czy innych zawodów, mając pewność, że ich podstawowe prawa będą respektowane, jeśli podejmą decyzję o macierzyństwie.
Doprecyzujmy – czy chodzi pani o rozszerzenie stosowania kodeksu pracy na zawód adwokata, czy też o koncepcję „adwokackiej umowy o współpracę”, nad którą pracuje obecnie NRA?Ja byłabym za tym odważniejszym krokiem, czyli zlikwidowaniem przepisu o zakazie umowy o pracę dla adwokatów. To byłoby łatwiejsze i nie sprawiało wrażenia, że „adwokacka umowa o współpracę” ratuje nas tylko częściowo. Zresztą nie wiadomo, czy kancelarie by z niej korzystały. Argumentem przeciw umowie o pracę zawsze była obawa niezachowania niezależności adwokackiej. Ale niezależność to kwestia wewnętrzna – charakter pracy wielu adwokatów, którzy mają tylko np. jednego klienta, któremu co miesiąc wystawiają fakturę, niczym w praktyce nie różni się od pracy na etacie. Poza tym, że nie mają gwarancji takich jak urlop macierzyński, zdrowotny czy kwestie zabezpieczenia emerytalnego, obecnie zależnego od wysokości odprowadzanej składki. Biorąc więc pod uwagę realia pracy w Warszawie, które nieraz nie odbiegają od normalnego zatrudnienia, umowa o pracę tej niezależności nie naruszy.
Ostatnio kilka izb adwokackich miało zjazdy i podjęło uchwały, że do czasu podniesienia przez ministra sprawiedliwości wynagrodzeń za sprawy z urzędu nie będzie wyznaczało list adwokatów do ich prowadzenia. Czy izba warszawska pani zdaniem powinna się przyłączyć do tego protestu?Sama jestem obrońcą z urzędu, zgłaszam się też do dyżurów adwokackich. Doskonale rozumiem więc problematykę pracy takich pełnomocników, zwłaszcza w sprawach ubezpieczeniowych czy z prawa pracy i polityki społecznej, gdzie stawki są niewyobrażalnie niskie. Mamy duże nadzieje związane z obecnym ministrem sprawiedliwości, który częściowo już te stawki podniósł, ale liczymy na więcej w tym zakresie. Wiem także, że NRA bardzo intensywnie zajmuje się tym tematem. W Warszawie od wielu lat planujemy różnego rodzaju wyrazy dezaprobaty, ale chcemy podjąć działania, które faktycznie przyniosą skutki. Podczas ostatniego zgromadzenia warszawska izba podjęła uchwałę o podjęciu zdecydowanych działań w tym zakresie. Planowaliśmy protest pod sądem okręgowym i odmowy wyznaczania adwokatów z urzędu. Ale ze strony NRA wyszedł komunikat o potrzebie wspólnych, przemyślanych działań. O ile uważam niezależność poszczególnych rad za absolutny priorytet, o tyle zgadzam się z tym, że sygnał dla całej Polski powinien iść w tej sprawie z NRA, która jest stroną inicjującą, a działania w tym zakresie powinny być co najmniej konsultowane z organami krajowymi. Uchwały, o których pan wspomniał, są wyrazem ogromnej dezaprobaty dla stanu obecnego. Czy przyniosą oczekiwany efekt, trudno mi dziś powiedzieć. Nie jest jednak wykluczone, że na zgromadzeniu naszej izby taka uchwała także zostanie podjęta. Jest grono adwokatów i adwokatek, dla których jest to sprawa priorytetowa – i ja jestem pośród nich.
RP