Postanowili pojeździć autem po zamarzniętym jeziorze. Teraz musi zostać tu aż do wiosny
Piękna pogoda, zamarznięte jezioro, lekki mróz. Wydawałoby się, że to wymarzony czas na wycieczkę nad zamarznięte jezioro. Niektórym jednak sam spacer nie daje żadnych emocji. Chcą, tak jak kierowca ciemnego audi, czegoś więcej.
Mężczyzna postanowił pojeździć po zamarzniętym akwenie. Razem ze znajomym wjechał na lód. Najpierw samochód ślizgał się przy brzegu, potem zaczął zapuszczać się coraz dalej.
Na skutki takiej głupoty nie trzeba było zbyt długo czekać. Kiedy auto znalazło się około 900 m od brzegu, na wysokości mniej więcej wsi Nowe Guty, zaczął pękać lód. A ciężkie audi zaczęło tonąć.
Kierowca i pasażer zdołali wydostać się na zewnątrz i uciekli na brzeg. Nie zawiadomili nikogo. Nie wezwali pomocy, zapewne bojąc się konsekwencji. Służby ratunkowe dowiedziały się o zanurzonym do połowy samochodzie pośrodku jeziora z internetu.
Na miejsce pojechała policja i Mazurska Służba Ratownicza. Zlokalizowano tkwiący w lodzie samochód. Ale nikt nie ma zamiaru go teraz wyciągać. Byłoby to zbyt niebezpieczne dla ratowników. I bardzo kosztowne. Wykucie audi z lodu i holowanie go do brzegu mogłoby wynieść od kilku do kilkunastu tys. złotych. Czyli znacznie przewyższyć wartość leciwego audi.
Znalezione w Polsce szczątki rakiety Elona Muska to nie wszystko? Pokazali mapę. Jasna instrukcja
Gigantyczna estakada powstaje na Podkarpaciu. Tak wysoko w Polsce jeszcze się nie jeździło
Lekarz oskarżony o wykorzystywanie seksualne małych pacjentów. Liczba ofiar przeraża. Ruszył proces
fakt