Ceny ziemniaków spadają najszybciej: eksperci spierają się o naturę obecnej deflacji

Rosstat trzeci tydzień z rzędu odnotowuje ujemne wskaźniki wzrostu cen. Inflacja w okresie od 29 lipca do 4 sierpnia wyniosła minus 0,13%, co wskazuje na umacniający się trend. Pytanie brzmi, jak długoterminowy i zrównoważony okaże się ten trend. Czy jest on związany wyłącznie z sezonowym spadkiem cen owoców i warzyw, czy też jest to głębsze zjawisko, wskazujące na pewne zmiany strukturalne w gospodarce?
W ciągu poprzednich dwóch tygodni — 15-21 lipca i 22-28 lipca — deflacja wyniosła 0,05%. A roczna inflacja spowolniła do 8,77%, poinformował Rosstat. Według jego danych, głównym motorem tego procesu były warzywa i owoce, których ceny spadły średnio o 4,6%. W szczególności, ziemniaki potaniały o 10,8% w ciągu tygodnia, biała kapusta — o 9,7%, buraki — o 9,6%, marchew — o 8,4%, cebula — o 6,3%, pomidory — o 6%, banany — o 2,5%, jabłka — o 0,4%.
Sprzęt AGD podrożał: smartfony o 1,4%, odkurzacze elektryczne o 0,7%, telewizory o 0,5%. Jest to prawdopodobnie spowodowane umiarkowanym osłabieniem rubla do 80 za dolara. Nowe samochody zagraniczne straciły jednak na wartości o 0,8%. Ceny benzyny na giełdzie nadal biją rekordy: plus 0,3% w ciągu tygodnia, co jest znacznie powyżej obecnej inflacji. Według analityków rynku rolnego „z mięsem jest wszystko źle”: według Ministerstwa Rozwoju Gospodarczego cena wieprzowiny wzrosła o 0,62%.
„Obecny trend deflacyjny wynika nie tylko z czynników sezonowych, ale przede wszystkim z obfitości owoców i warzyw na półkach” – mówi doktor ekonomii Aleksiej Wiediew. „To coś więcej. Moim zdaniem gospodarka przeszła dramatyczne zmiany w ciągu ostatnich 4-5 miesięcy. Wzrost PKB gwałtownie spowolnił (do końca roku spodziewane jest 1,2-1,4%), płace przestały rosnąć, niedobór siły roboczej i popyt konsumpcyjny znacznie się zmniejszyły. Obecnie prawie wszystkie firmy ograniczają wydatki, minimalizują koszty, producenci samochodów przechodzą na czterodniowy tydzień pracy i tak dalej”.
W związku z tym coraz mniej jest powodów, dla których inflacja mogłaby przyspieszyć. Sytuacja ta ma zarówno swoje plusy, jak i minusy. Z jednej strony, argumentuje Vedev, jest to korzystne dla Banku Centralnego, który prowadząc restrykcyjną politykę pieniężną, nie pozwolił cenom „wybuchnąć”. Z drugiej strony, mówimy o pogorszeniu ogólnej sytuacji gospodarczej: w najbliższym czasie nie zobaczymy takiego wzrostu jak w latach 2023-2024.
„Obecna deflacja potwierdza skuteczność działań antykryzysowych” – zauważa analityk finansowy Igor Rastorguev. „Bank centralny w odpowiednim momencie podniósł stopy procentowe, co doprowadziło do ochłodzenia popytu konsumpcyjnego. Jednocześnie rubel umocnił się, co również przyczyniło się do zmniejszenia presji inflacyjnej. Oczywiście czynnik letni jest obecny: tańsze owoce i warzywa oraz sezonowe rabaty tradycyjnie tworzą spokojniejsze tło cenowe. Jednak trzy tygodnie deflacji z rzędu nie są już tylko zjawiskiem sezonowym, ale stabilnym trendem. Sprzyja temu zarówno konserwatywna polityka budżetowa, jak i ograniczony napływ importu, który stabilizuje rynek krajowy”.
Oczywiście, ryzyko inflacyjne może wzrosnąć jesienią. Przede wszystkim ze względu na wzrost taryf na usługi, korektę akcyzy, wzrost wydatków rządowych, a także wzrost popytu w okresie przed Nowym Rokiem. Jednak, zdaniem Rastorgueva, Bank Centralny ma teraz pole manewru – w razie potrzeby regulator może elastycznie reagować interwencjami kursowymi i walutowymi.
„Inflacja w Rosji ma wyraźną sezonowość: w lipcu i sierpniu produkty owocowo-warzywne tradycyjnie tanieją, co wyraźnie obniża wartość całego koszyka konsumpcyjnego” – mówi Wasilij Giria, prezes GIS Mining. „Jednocześnie utrzymuje się globalny trend inflacyjny: ceny wielu towarów i usług (w tym mieszkań i usług komunalnych, sprzętu, transportu) nadal rosną. Potencjalne zagrożenia wiążą się z wysokimi kosztami dla producentów; bardzo prawdopodobnym osłabieniem rubla w wyniku zmniejszenia interwencji walutowych i geopolityki; ożywieniem popytu konsumpcyjnego przed sezonem biznesowym; wzrostem akcyzy lub nowych opłat regulacyjnych”.
Obecną deflację można więc uznać za chwilę wytchnienia, ale nie za trwały trend.
Sezonowy efekt obfitych zbiorów prawdopodobnie utrzyma się w nadchodzących tygodniach, mówi Andriej Głuszkin, Partner Zarządzający MAIN DIVISION. Jednak wraz ze zbliżaniem się jesieni należy spodziewać się wzrostu cen materiałów budowlanych: popyt na nie zazwyczaj wzrasta we wrześniu i październiku, kiedy firmy starają się ukończyć duże projekty przed nadejściem chłodów. Na ostateczny koszt prac wpłynie również wzrost cen benzyny i oleju napędowego (co doprowadzi do wzrostu kosztów transportu materiałów i sprzętu). Jest to szczególnie istotne w regionach oddalonych.
mk.ru