„Wciąż jesteśmy w stanie wojny”: Kurdowie z Syrii walczą z Turcją kilka miesięcy po upadku Asada

Aby dotrzeć do północno-wschodniej Syrii, przekraczamy chwiejny most pływający nad rzeką Tygrys. Nasz minibus grzechocze, gdy wiezie nas z irackiego Kurdystanu przez syryjskie pola naftowe, gdzie wzdłuż dróg ustawione są podnośniki pompujące ropę naftową.
Ta część Syrii jest kontrolowana przez Kurdów, którzy nazywają ją Rożawą – co oznacza zachodni Kurdystan. Od 2012 r., po wybuchu wojny domowej, zarządzają nią jako samozwańczym regionem autonomicznym, chronionym przez siły zbrojne dowodzone przez Kurdów.
Jednak reżim Baszara al-Assada nigdy tego nie uznał i pomimo jego upadku, jego przyszłość pozostaje niepewna.
Oprócz trwającej już ponad dekadę wojny domowej syryjscy Kurdowie od lat zmagają się z konfliktem ze swoim północnym sąsiadem, Turcją – konfliktem, który toczy się do dziś.

Dziesięć lat temu Państwo Islamskie (IS) przetoczyło się przez ten region, zdobywając miasta i wsie przy niewielkim oporze, aż do września 2014 r., kiedy to dotarło do miasta Kobane, tuż przy granicy z Turcją.
Bojownikom Państwa Islamskiego nie udało się wkroczyć do miasta, jednak przez wiele miesięcy prowadzili brutalne oblężenie.
Kurdyjskie frakcje, wspierane przez koalicję wojskową pod wodzą USA, przerwały oblężenie na początku 2015 r. W styczniu dołączam do mieszkańców miasta, którzy obchodzą 10. rocznicę.
Przy wejściu do Kobane kobiety po pięćdziesiątce, uzbrojone w karabiny szturmowe AK-47, pilnują punktów kontrolnych. Kobiety odegrały kluczową rolę w walce z IS - wiele z nich zgłosiło się na ochotnika do kobiecych Jednostek Ochrony Kobiet (YPJ).

Kiedy jeździmy po mieście, wciąż widoczne są ślady wojny oraz plakaty przedstawiające młodych mężczyzn i kobiety, którzy stracili życie.
Ale na głównym placu panuje świąteczny nastrój. Młode dziewczęta i chłopcy, ubrani w kolorowe stroje kurdyjskie, tańczą ręka w rękę, śpiewając podczas świętowania.
Dla starszego pokolenia jest to jednak słodko-gorzki moment. „Wczoraj wieczorem zapaliłam świece dla mojego zamordowanego brata i innych zabitych w Kobane” — mówi Newrouz Ahmad, 45-letnia matka czwórki dzieci. „To radosny, ale i bolesny dzień. Chciałabym, żeby był tu, żeby go zobaczyć”.

Dowodzone przez Kurdów Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) ogłosiły zwycięstwo nad Państwem Islamskim w północno-wschodniej Syrii w 2019 r. Jednak uwolnienie się od Państwa Islamskiego nie przyniosło trwałego pokoju.
Turcja i koalicja wspieranych przez nią grup rebelianckich, znana jako Syryjska Armia Narodowa (SNA), przeprowadziła od 2016 r. szereg operacji militarnych przeciwko terenom kontrolowanym przez SDF i przejęła pas terytorium rozciągający się wzdłuż setek kilometrów granicy.
Turcja uważa największy komponent SDF - Jednostki Ochrony Ludu (YPG) - za rozszerzenie Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), która od dziesięcioleci walczy o autonomię Kurdów w Turcji i jest uznawana przez Ankarę za organizację terrorystyczną. Kraj chce odepchnąć SDF od swoich granic.
Gdy pod koniec 2024 r. reżim Assada upadł, wspierana przez Turcję SNA rozpoczęła nową ofensywę, mającą na celu przejęcie od SDF terytorium na zachód od rzeki Eufrat.

Teraz bitwy dotarły do obszarów w pobliżu Kobane. Kurdyjski dowódca w mieście cicho mówi mi: „Nie kręć tutaj, zbudowaliśmy tunele pod miastem, aby przygotować się na kolejne oblężenie”.
W mieście powietrze wypełnia zapach benzyny, a ogłuszający dźwięk generatorów słychać wszędzie. Miejscowi mówią mi, że większość elektrowni, rafinerii, a nawet anten telekomunikacyjnych zostało zniszczonych przez tureckie naloty w ciągu ostatnich dwóch lat.
Newrouz Ahmad mówi, że po „pokonaniu IS w Kobane… nie pozwolimy Turcji i jej sojusznikom zająć naszego miasta, pokonamy ich również”.
W restauracji, gdy tylko ludzie zdają sobie sprawę, że nie jesteśmy miejscowymi, otaczają nas. Pytam starszego mężczyznę z siwymi włosami i kijem w dłoniach, ile ma lat. Myślę, że około 80, ale odpowiedź, której udziela, zawstydza mnie. „Mam 60 lat” – mówi.
Widać, że ludzie tutaj są wyczerpani wojną, będąc świadkami tylu ofiar i rozlewu krwi.
A teraz pojawia się widmo kolejnej bitwy.

Drony i odrzutowce tureckiej produkcji obrały za cel pozycje SDF i szlaki zaopatrzeniowe wokół miasta. Nawet protestujący cywile zostali trafieni.
W szpitalu regionalnym znajduję jedną z rannych – Leę Bunse, 28-letnią niemiecką działaczkę na rzecz pokoju, która od ponad dwóch lat pracuje jako wolontariuszka w schronisku dla kobiet w Rożawie.
Pokazuje mi wideo ataku na demonstrację, w której, jak twierdzi, brała udział w styczniu. Na nagraniu widać dwa pociski spadające z nieba i uderzające w tłum tańczących ludzi.
Protest odbył się w pobliżu strategicznej tamy Tishreen, gdzie trwają walki. SDF twierdzi, że zginęło sześciu cywilów, a dziesiątki zostało rannych.
„Siedzący obok mnie starszy mężczyzna też został ranny” – mówi mi z łóżka.
„Straciłam trochę krwi… ale gdy wsiedliśmy do karetki, obok naszej karetki przeprowadzono kolejny atak drona” – dodaje.
Human Rights Watch potępiła atak na karetkę Kurdyjskiego Czerwonego Półksiężyca, nazywając go „oczywistą zbrodnią wojenną” popełnioną przez koalicję Turcji i SNA.
Ministerstwo spraw zagranicznych Turcji poinformowało BBC, że „doniesienia twierdzące, że Turcja bierze udział w atakach na ludność cywilną i krytyczną infrastrukturę, nie odzwierciedlają prawdy”, dodając, że SDF celowo wysyła cywilów do „obszaru ogarniętego konfliktem”, aby wykorzystać ich jako „żywe tarcze… aby nie utracić kontroli nad wspomnianą tamą”.
Oskarżono SDF o stosowanie „przemocy i terroru” w celu realizacji „własnych separatystycznych planów”, łamanie zawieszenia broni i uniemożliwianie zespołom technicznym dostępu do zapory w celu dokonania napraw.
Nowy przywódca Syrii, Ahmad al-Sharaa, znalazł się między młotem a kowadłem.
Tymczasowy prezydent – którego islamistyczna grupa Hayat Tahrir al-Sham (HTS) przewodziła rebelianckiej ofensywie, która obaliła Assada – obiecał utworzenie inkluzywnego rządu w Damaszku i poprosił wszystkie uzbrojone frakcje o złożenie broni. Podobno trwają negocjacje z SDF w celu znalezienia rozwiązania dla północnego wschodu.
Jednak włączenie frakcji kurdyjskich stawia Sharę w trudnej sytuacji wobec jednego z jego głównych sojuszników – Turcji.
A gdy we wtorek Sharaa otworzyła konferencję poświęconą dialogowi narodowemu na temat przyszłości Syrii, przedstawiciel kurdyjskiej administracji autonomicznej był nieobecny – stwierdził, że nie został zaproszony.

Rozmawiając ze mną z dyskretnego miejsca, niedaleko amerykańskiej bazy w prowincji Hassakeh na północnym wschodzie Syrii, dowódca SDF, generał Mazloum Abdi, powiedział mi, że spotkał się już wcześniej z Sharą w Damaszku.
Obie strony nie osiągnęły jednak jeszcze porozumienia.
„W rzeczywistości nadal jesteśmy w stanie wojny z Turcją i jej pełnomocnikami. Tureckie odrzutowce i drony nadal nas bombardują” – mówi, dodając: „W Damaszku nie jest jasne, jakie kroki podejmie nowy rząd. Ich oświadczenia są pozytywne, ale są pod presją ze strony Turcji, aby działać przeciwko obszarom pod naszą kontrolą.
„Ale USA, Francja i niektóre państwa arabskie naciskają na nich, aby uznali prawa Kurdów” – mówi.
Dla USA bojownicy SDF są najpewniejszymi sojusznikami w walce z Państwem Islamskim.
Obecnie setki żołnierzy USA nadal stacjonuje na terenach kontrolowanych przez Kurdów, by zwalczać uśpione komórki Państwa Islamskiego.
Jednak Kurdowie obawiają się teraz, że prezydent Donald Trump może wycofać te wojska, co naraziłoby region na ryzyko tureckich działań zbrojnych i ewentualnego odrodzenia się Państwa Islamskiego.
Szacuje się, że w obozach i więzieniach kontrolowanych przez SDF na północnym wschodzie kraju nadal przebywa około 40 000 członków rodzin Państwa Islamskiego i nawet 10 000 bojowników dżihadu, powiedział gen. Abdi.
„Jeśli Turcja zaatakuje, nie będziemy mieli innego wyboru, jak tylko przekierować nasze siły” – ostrzega. „To dałoby IS okazję do zaatakowania więzień i uwolnienia bojowników”.

Dodatkowa niepewność dotyczy kobiet, które walczyły z Państwem Islamskim w szeregach YPJ, złożonych wyłącznie z kobiet.
Ściany w biurze 29-letniej rzeczniczki YPJ, Roksany Mohamed, pokryte są zdjęciami koleżanek-dowódczyń, które poległy na polu walki.
„Jak dotąd nie widzieliśmy żadnej roli przyznanej kobietom w nowym kierownictwie Damaszku” – mówi. „Dlaczego kobieta nie miałaby być ministrem obrony?”
Pani Mohamed mówi, że kobiety walczyły o swoje prawa w tym regionie. Aktywnie angażowały się w każdy aspekt życia politycznego, społecznego i wojskowego.
„Jeśli nasze prawa nie są respektowane, jak można oczekiwać, że złożymy broń?” – pyta.
Podczas gdy niektórzy uważają, że stabilizacja w Syrii jest na horyzoncie, dla Kurdów przyszłość pozostaje niejasna. Czy zostaną uznani za partnerów w nowej Syrii, czy staną w obliczu kolejnej egzystencjalnej bitwy?
BBC