Głosowanie w sprawie wotum zaufania: François Bayrou grozi śmiercią, strasząc jedynie Emmanuela Macrona

Na pierwszym wspólnym posiedzeniu Rady Ministrów 3 stycznia Emmanuel Macron poprosił swojego nowego premiera – czwartego w ciągu roku – o „zobowiązanie się do śmiałości”. François Bayrou próbował jednak w ostatnich miesiącach przyzwyczaić Francuzów do strachu. Wilkowi, dobrzy ludzie, wilkowi! „Mówię wam z całą stanowczością, że jeśli nie uda nam się przejść tej próby, to będzie to ostatni przystanek przed przepaścią” – zaczął, zanim jeszcze przedstawił swoich ministrów, po drodze wikłając się w metafory.
Béarnais później powrócił do podstaw, opisując francuski dług zagraniczny jako „śmiertelne zagrożenie dla kraju”, ogłaszając na początku wakacji, że „ stawką jest nasza kluczowa prognoza jako państwa ”, a w poniedziałek zakończył politycznie ekscytującą tyradą pełną przypadkowych, wręcz niezrozumiałych faktów.
Nasuwa się więc pytanie: skoro premier podpowiada, że jest wilkiem, nie martwiąc swoich politycznych partnerów, to dlaczego Francuzi mieliby się bać? Nic nie przygotowało ich na tę sytuację kryzysową – ani długie zwlekanie Emmanuela Macrona z nominacją Bayrou, ani jego długie zmagania z odrzuconymi kandydatami politycznymi , ani lista priorytetów władzy wykonawczej , z których żaden nie wydawał się obejmować deficytu budżetowego.
I to właśnie ten brak spójności – między premierem lecącym do Pau a prezydentem Republiki surfującym na Lazurowym Wybrzeżu – sprawił, że „śmiertelne niebezpieczeństwo” długu stało się niewidoczne. Dla Emmanuela Macrona ten wilk, który nikogo nie przeraża, stał się teraz równie sławnym kotem, tym przedstawionym przez Erwina Schrödingera . Dopóki pudło pozostanie nieotwarte, jego premier będzie jednocześnie żywy i martwy. 8 września prezydent ryzykuje, że znajdzie się bez premiera, ale z długiem, którego ignorowanie nie sprawi, że zniknie.
Libération