Wolfram Jarosch | Dla Mai T.: Pieszo do Budapesztu
We wtorek rano Wolfram Jarosch wyruszył pieszo z Zakładu Karnego w Dreźnie do Budapesztu. Planuje pokonać pieszo 800 kilometrów – do więzienia, w którym jego dziecko od ponad roku przebywa w izolacji. Jarosch kontynuuje w ten sposób marsz protestacyjny „Pieszo po sprawiedliwość” z Jeny do Berlina, który zakończył zaledwie kilka dni temu przed Federalnym Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Tam przekazał petycję, którą podpisali krewni więźniów, liczącą ponad 100 000 podpisów, domagając się wydania dziecka i wstrzymania dalszych ewentualnych ekstradycji.
Teraz idzie o krok dalej: nazywa swój protest „marszem głodu”, podczas którego będzie spożywał tylko niewielką ilość soku warzywnego, bulionu, mleka i około 30 gramów miodu dziennie. Chodzi wyłącznie o „uzupełnienie minerałów”, powiedział Jarosch. Planuje przejść pieszo przez Pragę i Wiedeń do Budapesztu. Jego żona Tanja będzie mu towarzyszyć na rowerze przez całą trasę.
Nauczyciel z Turyngii z zadowoleniem przyjmuje fakt, że minister spraw zagranicznych Wadephul i Ministerstwo Spraw Zagranicznych w końcu są gotowi zaangażować się w sprawę – najwyraźniej poza wsparciem konsularnym . Zapowiedziane przez rząd federalny rozmowy na wysokim szczeblu to „ważny sygnał”. Niemniej jednak Jarosch pozostaje sceptyczny, mówiąc: „Jak dotąd nic się nie zmieniło w rzeczywistych okolicznościach”.
Według Jaroscha rozmowy na wysokim szczeblu zapowiedziane przez rząd federalny są „ważnym sygnałem”.
Maja T. wielokrotnie narzeka na złe warunki higieniczne w więzieniu. Pełno tam karaluchów i pluskiew, a część jedzenia się psuje. W ramach protestu T. rozpoczęła w czerwcu głodówkę, która trwała prawie sześć tygodni. W jej trakcie schudła 14 kilogramów. Trafiła również do szpitala więziennego oddalonego o 300 kilometrów od Budapesztu. Tam, jak powiedział Jarosch, „nd”. Dla nauczycielki z Jeny to forma tortury psychicznej. Zrozpaczony ojciec wielokrotnie wspomina o systematycznym poniżaniu swojego dziecka.
Nawet po odwołaniu głodówki Mai, w tym tygodniu w co najmniej dwudziestu niemieckich miastach doszło do aktów obywatelskiego nieposłuszeństwa. Między innymi, na krótko zablokowano berlińskie studio ZDF, a na rzeźbie „Człowieka-Molekuły” nad Szprewą umieszczono transparent z napisem „Uwolnić Maję”. W Lipsku dom został zajęty w geście solidarności z Mają T., a w Kilonii rusztowanie przed parlamentem krajowym było okupowane przez kilka godzin. Tamtejsi lewicowi aktywiści również opuścili transparent z napisem „Uwolnić Maję”, a po kilku godzinach specjalne siły policyjne oczyściły rusztowanie. W mediach społecznościowych pojawiły się apele o udział w obozie akcji przed Federalnym Ministerstwem Spraw Zagranicznych w Berlinie.
Maja T. jest sądzona w Budapeszcie pod zarzutem przynależności do organizacji przestępczej, a także rzekomego dopuszczenia się ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podczas prawicowego „Dnia Honoru” – zgromadzenia tysięcy neonazistów, gloryfikującego między innymi SS – doszło do ataków na domniemanych lub faktycznych radykałów prawicowych. W razie skazania T. grozi do 24 lat więzienia. Jak dotąd w sądzie nie przedstawiono dowodów winy. Nawet świadkowie wezwani do złożenia zeznań nie byli w stanie wskazać T. jako sprawcy.
Federalny Trybunał Konstytucyjny orzekł następnie, że ekstradycja do Węgier jest bezprawna. Węgierskie sądy musiałyby podjąć decyzję o jej powrocie do Niemiec, ale jak dotąd nie podjęły żadnych działań w tym kierunku. Dlatego Jarosch zamierza wykorzystać marsz głodu do zwiększenia presji politycznej: „Wzywam ministra spraw zagranicznych dr. Johanna Wadephula i prezydenta Węgier dr. Sulyoka Tamása do zakończenia odosobnienia Mai i ułatwienia jej powrotu do Niemiec”.
Czy Jarosch dotrze do Budapesztu pieszo, pozostaje niewiadomą. Dystans jest długi, a radykalny post wymaga wysiłku fizycznego. Pewny jest jednak zamierzony cel jego działań: zakończenie izolacji, powrót do Niemiec i brak dalszych ekstradycji na Węgry. „Decyzja Federalnego Trybunału Konstytucyjnego musi zostać w końcu wdrożona” – powiedział Jarosch.
„nd.Genossenschaft” należy do czytelników i autorów. To oni, poprzez swój wkład, sprawiają, że nasze dziennikarstwo jest dostępne dla wszystkich: nie wspiera nas żaden konglomerat medialny, wielki reklamodawca ani miliarder.
Dzięki wsparciu naszej społeczności możemy:
→ raportuj niezależnie i krytycznie → wydobywaj na światło dzienne kwestie, które w przeciwnym razie pozostałyby w cieniu → dawaj przestrzeń głosom, które często są uciszane → przeciwstawiaj się dezinformacji faktami
→ wzmacniać i pogłębiać perspektywy lewicowe
nd-aktuell