Polska obronność jest w rękach debiutantów. Wybory prezydenckie jeszcze to pogłębią

- W poniedziałek, 12 maja stanowisko prezesa PGZ objął Adam Leszkiewicz. To jego pierwsza praca w zbrojeniówce.
- Obecny minister obrony, a także wiceminister aktywów odpowiedzialny za zbrojeniówkę - oni też nie mieli wcześniej doświadczenia w sektorze obronnym.
- Brak doświadczenia w zbrojeniówce to nic nowego - podobną sytuację mieliśmy, gdy rządziło PiS.
W piątek, 9 maja rada nadzorcza Polskiej Grupy Zbrojeniowej, obejmującej kilkadziesiąt państwowych spółek przemysłu obronnego, zdecydowała, że nowym prezesem PGZ będzie Adam Leszkiewicz. Stanowisko objął w poniedziałek.
To pierwsza praca nowego prezesa w sektorze obronnym. Do piątku przez ponad rok był prezesem Grupy Azoty. Za czasów poprzedniej koalicji PO-PSL był prezesem zakładów azotowych w Kędzierzynie-Koźlu, a także przewodniczącym rady w Polskiej Izbie Przemysłu Chemicznego. Za pierwszej kadencji Donalda Tuska jako premiera był też ministrem w jego kancelarii a potem wiceministrem Skarbu Państwa. Nadzorował wtedy spółki m.in. z sektora chemicznego, stoczniowego i nieruchomości.

Jak pisaliśmy w piątek w WNP.PL, Polska Grupa Zbrojeniowa potrzebuje sprawnego menedżera, a nowy prezes ma wieloletnie doświadczenie w kierowaniu dużymi grupami przemysłowymi i ich restrukturyzacji. W Grupie Azoty, która po poprzednich rządach znajdowała się w bardzo złym stanie, Leszkiewiczowi udało się poprawić współpracę pomiędzy spółkami w koncernie. To samo wyzwanie czeka go teraz w PGZ.
Prezes jak ministerTo, że w sektorze obronnym mamy na ważnym stanowisku osobę z dużym doświadczeniem w innych obszarach, ale tutaj debiutującą, teraz nie jest wyjątkiem, lecz regułą.
Weźmy chociażby obecnego ministra obrony narodowej i jednocześnie wicepremiera. Władysław Kosiniak-Kamysz, zanim w grudniu 2023 r. objął te stanowiska, z obronnością nie miał nic wspólnego. Jako poseł nigdy nie zasiadał w komisji obrony ani nawet w komisji zajmującej się zbliżonymi zagadnieniami, jak np. komisje spraw zagranicznych czy spraw wewnętrznych. Jako lekarz z zawodu (ma doktorat) pracował natomiast w komisji zdrowia.
Odkąd w 2015 roku objął mandat posła, to przez dwie kadencje do 2023 r. był podpisany pod ponad 200 interpelacjami, zapytaniami i pytaniami w sprawach bieżących. Żadna z nich nie dotyczyła sił zbrojnych.

Co ciekawe, obecny minister z resortem był w przeszłości związany... rodzinnie. Otóż Zenon Kosiniak-Kamysz, dyplomata i stryj Władysława, od marca 2008 r. do listopada 2009 r. był w MON-ie wiceministrem odpowiedzialnym za zakupy uzbrojenia i sprzętu wojskowego.
Przy czym Kosiniak-Kamysz jest pierwszym po 1989 roku ministrem obrony, który jednocześnie jest liderem partii tworzącej koalicję rządową. W listopadzie minie 10 lat, odkąd jest prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ma też doświadczenie jako konstytucyjny minister – w kadencji 2011-15 był szefem resortu pracy i polityki społecznej.
W Ministerstwie Aktywów Państwowych od początku lutego spółki sektora zbrojeniowego nadzoruje kolejny debiutant w sektorze obronnym. Konrad Gołota jest związany z Lewicą, przed objęciem stanowiska w MAP był szefem gabinetu politycznego wicepremiera, ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego.
Z jego biogramu na LinkedIn można wyczytać, że Konrad Gołota ponad dekadę był zatrudniony przez partie polityczne – najpierw SLD w Warszawie, potem, w latach 2016-23, przez Partię Europejskich Socjalistów w Brukseli. Tam zajmował się analizą polityk publicznych w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Ma też na koncie pracę w sektorze prywatnym.
Ponad podziałami partyjnymiObsadzanie ważnych stanowisk w sektorze obronnym politykami i menedżerami bez doświadczenia w branży nie zaczęło się wraz z rządami obecnej koalicji, którą tworzą Koalicja Obywatelska, Polska 2050, PSL i Lewica. Również rządy Prawa i Sprawiedliwości sięgały po ludzi, którzy wcześniej pracowali w innych obszarach.
Weźmy poprzednika ostatniego ministra obrony przed zmianą władzy. Mariusz Błaszczak kierował MON-em przez prawie sześć lat, co czyni go najdłużej urzędującym ministrem obrony po 1989 roku. Zanim w styczniu 2018 r. objął to stanowisko, nigdy jako poseł (a był nim od 2007 r.) nie zasiadał w komisji obrony. Trafił tam dopiero w obecnej kadencji.
Miał za to doświadczenie w administracji, najpierw jako urzędnik, potem minister. Za pierwszych rządów PiS-u (2005-07) był szefem kancelarii premiera. Natomiast po "dobrej zmianie" pod koniec 2015 r. na nieco ponad dwa lata został szefem MSWiA.

W styczniu 2018 r. wraz z Błaszczakiem do MON-u przyszła grupa jego najbliższych współpracowników, którzy objęli stanowiska wiceministrów, dyrektorów departamentów itd. Jednym z nich był Sebastian Chwałek, który w 2021 roku został prezesem PGZ, ostatnim przed oddaniem władzy przez PiS.
Jak wszyscy współpracownicy Błaszczaka, Chwałek przed 2018 r. nie miał doświadczenia w obronności. Jest prawnikiem, w latach 2005-15 był pracownikiem klubu parlamentarnego PiS-u (kierował zespołem legislacji i analiz), w 2007 r. pracował też w kancelarii premiera.
Po 2018 r. był najpierw wiceministrem obrony, potem wiceprezesem PGZ, ponownie wiceszefem MON-u, by w końcu zostać prezesem PGZ.
Debiutant nie musi być dyletantemPowierzanie ważnych stanowisk w sektorze obronnym osobom z doświadczeniem, ale w innych branżach, nie dzieje się tylko w Polsce. Już nie ma co zatrzymywać się na dłużej nad Rosją, gdzie od ubiegłego roku ministrem obrony (choć lepiej byłoby powiedzieć: ministrem wojny) jest ekonomista (a dwóch jego poprzedników to kolejno: ekonomista i spec od służb ratowniczych).
Popatrzmy natomiast na naszych zachodnich sąsiadów. Od stycznia 2023 roku federalnym ministrem obrony Niemiec jest Boris Pistorius (SPD). Wcześniej przez dekadę kierował ministerstwem spraw wewnętrznych i sportu, ale nie w Berlinie, lecz na szczeblu jednego z krajów związkowych – Dolnej Saksonii. Z kolei w latach 2006-13 był burmistrzem miasta Osnabrueck, liczącego niecałe 170 tys. mieszkańców.
Pistorius był jednym z najlepiej ocenianych ministrów w rządzie kanclerza Olafa Scholza (SPD), a obecnie jest jednym z popularniejszych polityków w Niemczech. Jako jedyny z członków poprzedniego gabinetu zachował stanowisko po zaprzysiężeniu w ubiegłym tygodniu Friedricha Merza (CDU) na kanclerza. Przy okazji lutowych wyborów został po raz pierwszy wybrany do Bundestagu.
Zwierzchnik polskich sił zbrojnych też będzie debiutantemW najbliższą niedzielę Polacy zagłosują w wyborach prezydenckich. Na 1 czerwca zaplanowana jest druga tura. Według sondaży zmierzą się w niej Rafał Trzaskowski (KO) i Karol Nawrocki (popierany przez PiS). Trzecim pod względem poparcia kandydatem jest Sławomir Mentzen (Konfederacja).
Niezależnie od tego, kto z nich na początku sierpnia obejmie urząd prezydenta i tym samym zostanie zwierzchnikiem sił zbrojnych, łączy ich brak doświadczenia w sektorze obronnym. Wprawdzie Nawrocki w kampanii lubi pokazywać się na strzelnicy, a Trzaskowski przeszedł niedawno jednodniowy trening z wojskiem, ale żaden z nich (Mentzen również) nigdy nie pracował w administracji lub parlamencie na stanowiskach związanych z obronnością.
Dokładnie tak jak Andrzej Duda, gdy obejmował urząd w 2015 roku.
wnp.pl